Obraz uciekał w pędzie samochodu. Ona też uciekała.
Szybciej i szybciej. Od tych chwil co cisną gardło i niebezpiecznie
krzywią usta.
- Tylko nie rycz baranie - zbeształa samą siebie. Zacisnęła mocniej zęby, aż zgrzytnęło w zgryzie. I dobrze mi tak. Naiwniaczka beznadziejna. No beznadziejna, że świat nie widział. Co sobie myślała. No co. Że taka mądra, że da radę, że chcieć to móc. I takie tam inne światłe idee dla mas. A życie jest, jakie jest. I kropka. Tylko czego ta kropka jeszcze chce, że tak ściska. I spokoju nie daje. No czego. Była szansa i nie ma. Proste jak drut. Puste jak nic. Wolne jak powietrze. Finał oklepany.
- Tylko nie rycz baranie - zbeształa samą siebie. Zacisnęła mocniej zęby, aż zgrzytnęło w zgryzie. I dobrze mi tak. Naiwniaczka beznadziejna. No beznadziejna, że świat nie widział. Co sobie myślała. No co. Że taka mądra, że da radę, że chcieć to móc. I takie tam inne światłe idee dla mas. A życie jest, jakie jest. I kropka. Tylko czego ta kropka jeszcze chce, że tak ściska. I spokoju nie daje. No czego. Była szansa i nie ma. Proste jak drut. Puste jak nic. Wolne jak powietrze. Finał oklepany.
Ostatniej nocy czytałam do późna. Ulubiona książka, zaszczytne miejsce na szczycie przypadło "Zielonej mili", autorstwa naszego niekwestionowanego króla, Stephen'a King'a... Każdy z nas na pewno ma taką jedną wyjątkową, niezapomnianą książkę, która na zawsze utkwiła w pamięci... z różnych względów. Czytanie wyciszyło mnie, mogłam oderwać się od rzeczywistości. Miałam wolność. Mogłam być sama. A wiecie co z Harrym ? Zechciałam jak najszybciej znaleźć się w jego ramionach, ale przecież to nie jest niemożliwe. Od wczoraj się tu nie pojawił, może jest w szoku, może czuje do mnie obrzydzenie... może tylko mówił, że kocha ? Nie, ja to słyszałam. Powiedział "Kocham Was, nie odpuszczę, nie teraz." Ktoś wszedł do pokoju, przekręciłam się na drugi bok, byłam w takim szoku. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Po prostu wstałam z łóżka i lekko się chybotając stanęłam naprzeciw. Patrzył na mnie dość krępująco. Nie wiedziałam, co sobie teraz myśli.Stał tam, ubrany w bordowo granatową koszulę w kratę rozpiętą na dwa guziki i ciemne spodnie. Zupełnie się go nie spodziewałam.
- Harry...- Westchnęłam i z całej siły wtuliłam się w ciało chłopaka. - Tak się bałam ... - Wydukałam przez łzy. - Nie krył zdziwienia, po jakimś czasie dopiero odwzajemnił uścisk.- Bałam się, że cię straciłam, że odejdziesz... zostawisz mnie z tym samą. Harry przepraszam za wszystko, za wszystko. Tak cholernie żałuję, powinnam być bardziej wyrozumiała, ty tego nie chciałeś... Za dużo sobie ubzdurałam, Harry wybacz mi kiedyś ...- Krztusiłam się łzami co jakiś czas w dłoniach mierzwiąc jego koszulę.
- Shhh Abby. Spokojnie- Pogładził mnie po plecach. - Abby spójrz na mnie. - Wziął moją twarz w swoje dłonie, tak abym wpatrywała się w niego. Miał piękne oczy. Piękne? Nie wiem. Ma około 1.80 wzrostu, kasztanowe, kędzierzawe włosy i zielone oczy: Po prostu cudowne. Ale... nie.
Nie jest chyba piękny w obiegowym sensie tego słowa.
Jednak na pewno jest mężczyzną z którym od razu chciałabyś spędzić resztę życia... Ku mojemu zdziwieniu, chłopak zamiast przemówić, przybliżył się i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Prawie słyszałam swój puls. W tym pocałunku było zawarte tysiąc słów, których przez tak długi okres nie potrafiliśmy sobie powiedzieć. Niczym delikatny trzepot skrzydeł motyla o porannym brzasku. Podparłam się dłonią o jego tors, składając jeszcze jeden, jeszcze kolejny, jeszcze następny. Delikatnie odsunął mnie od siebie, z uśmiechem, którego tak mi brakowało wpatrywał się we mnie, oparł swe czoło o moje. Dłonią odszukałam jego, spletliśmy palce na znak ... jedności.
- Abby.- Wypowiedział cały czas się uśmiechając, gładził kciukiem mój policzek, tak pragnęłam tego dotyku. - Strasznie za tobą tęskniłem. Kocham cię i nie boję się przyszłości, już nie. - Musnął wargami wierzch mojej dłoni. Czy będziemy w stanie być dobrymi rodzicami ? Jesteśmy tak bardzo młodzi, a co powiedzą nasi rodzice. Tato na pewno mnie nie pochwali, boję się jego reakcji, a Devon ? Co powiedzą inni ludzie, fanki Harrego ? - Nad czym myślisz, Abby ? - Westchnął tuląc mnie jeszcze bardziej, to ciepło, tak mi go brakowało.
- Boję się Harry. Boję się... Ale... - Spojrzał na mnie z czułością. - Obiecaj mi, że nie zostawisz mnie, że zawsze już ... zawsze będziemy razem. Proszę.- Na moje słowa rozpromienił się w pięknym uśmiechu ukazując dołeczki. Nawet za nimi tęskniłam. Położyłam się na szpitalnym łóżku a Harry usiadł na krześle obok. Nie mogłam się na niego napatrzeć, zbyt długo zwlekałam. Ale... ale to dziecko.
- Daj rękę.- Poprosiłam wyciągając do niego swoją dłoń, jego w porównaniu do mojej była taka duża, miękkie opuszki silnie zacisnęły się wokół moich palców. Uniosłam kąciki ku górze.
- Nic się nie zmieniłaś. - Skwitował lekko się uśmiechając, przypatrywał mi się przechylając głowę.
- To znaczy ? - Spojrzałam mu w oczy przerywając zabawę jego śmiesznymi dłońmi.
- Dalej śmiejesz się z moich rąk ... - Powiedział udając oburzenie. Chodź przez chwile się śmiałam, na prawdę ! Dalej nie wiem jak powiedzieć o tym tacie i bratu... bardzo się boję.
- Harry ? - Szepnęłam łamiącym się głosem.
- Tak Abby ? - Zwrócił na mnie uwagę.
- Jak powiemy o tym naszym rodzicom ... to znaczy mojemu tacie i twoim rodzicom ? . A jak oni wezmę mnie za jakąś nieletnią dziwkę ? Harry... - Jęknęłam a w oczach powoli pojawiało się więcej łez.
- Oh przestań, nie wolno ci tak mówić Abbs. Zrozumieją, sami przecież kiedyś spodziewali się dziecka.
- No tak, ale planowanego ... i może trochę później.
- Ja akurat nie byłem planowany. - Wyszczerzył się dumnie, szturchnęłam go lekko i mimowolnie się zaśmiałam. Tak na mnie działa. - Boję się ich reakcji, bardzo...
*jakiś czas później*
Londyn, kochany Londyn. Zaraz samochód zaparkuje na moim podjeździe, nie wiem jak wytłumaczę ojcu dwudniową nieobecność, ale może to jakoś będzie. A z Harrym na czym stanęło ? Wziął wypis z ośrodka i bardzo dobrze. Nie mają prawa go tak więzić bo ja i tak wiem, że nie jest na tyle poważnie by prowadzić leczenie. A zresztą obiecał nie przeginać. Wracamy do domu. Czy będzie jak dawniej ? Tego nie wiem, czuję w sobie życie, mam Harrego i spodziewamy się dziecka. Trochę za dużo jak na jeden dzień. Jestem zmęczona i najchętniej bym się położyła spać. Malik jest trochę nieobecny, no cóż. Prowadzi Harry. No właśnie.... spakowaliśmy jego graty i wracamy. Stanęło na tym, że najpierw poinformujemy Devon'a o tym. Ciekawa jestem jak zareaguje tato na to, że znów jesteśmy razem. Kompletnie nie mam pojęcia. Jak to przetrawi...to dopiero się dowie o dziecku. Mam nadzieję, że Dev nam pomoże. Harry zatrzymał się na podjeździe pod moim domem.
- Abby jak byś się źle poczuła to dzwoń, okej ? - Spojrzał na mnie poważnie, odpiął pasy i wydostał się z samochodu. Zaśmiałam się cicho, przecież tak na prawdę jeszcze nic mi nie grozi. W drugim miesiącu brzuch i tak jeszcze nie jest widoczny. Jedyne co powiedział lekarz to będę częściej odwiedzać toaletę.
- Dobrze Harry. Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby. -Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Zayn'a.- Ej Malik, ogarnij się... - Szturchnęłam go lekko, mając nadzieję, że się rozchmurzy. Spojrzał na mnie spod wachlarza swoich kruczoczarnych rzęs i wysilił się na niemrawy, ale szczery uśmiech.
- Cholernie źle się czuję, zaraz się porzygam. Harry jedźmy już. - Jęknął chwytając się za brzuch.
- No pięknie, może i ty jeszcze wpadłeś, co ? - Na co zgromił mnie wzrokiem. Wolałam się już nie odzywać, faktycznie źle wyglądał. Harry przytulił mnie mocno i wsiadł do samochodu. Odmachałam im i pokierowałam się w stronę domu.
Pociągnęłam za klamkę z lekką obawą, oby taty nie było w domu. Muszę porozmawiać z Devon'em, zawsze mogłam na niego liczyć, nigdy mnie nie zawiódł.
- Jest tu ktoś ? - Dźwięk mojego głosu obił się o ściany i powrócił do mnie w postaci echa. Cisza, głucha cisza, ale jakim cudem drzwi są otwarte ? Szybkim krokiem weszłam wgłąb domu, do salonu. Zaczęłam się rozglądać, aż w końcu mój wzrok zatrzymał się na czymś co wyglądało jak jeden wielki naleśnik. Odetchnęłam z ulgą, to Devon zasnął na sofie. Zaśmiałam się pod nosem i poszłam na górę. Z lekkim użyciem siły pchnęłam drzwi do mojego pokoju. Zaciągnęłam się jego zapachem i włączyłam światło. Robiło się już powoli ciemno. Wreszcie dotarłam do łóżka. Zwinnym ruchem odrzucając pościel na bok, ułożyłam się wygodnie, naciągając kołdrę pod samą brodę z góry ignorując fakt, że jestem w starych, dość znoszonych ubraniach, teraz jestem na to za bardzo zmęczona, jutro rano się wykąpię, teraz pora spać.
Przepasałam się ręcznikiem pod pachami gdy skończyłam kąpiel i po dokładnym osuszeniu wsmarowałam w siebie olejek nawilżający skórę, kiedy nagle zakręciło mi się w głowie. Mocniej zacisnęłam dłonie na umywalce i oparłam się o nią całym ciężarem. Przebiegłam palcami po twarzy i spojrzałam w lustro. Wzięłam głęboki oddech i nieprzyjemne dolegliwości odeszły. Zignorowałam, to jest podobno normalne w tym stadium. Przebrałam się w ubrania jakie przygotowałam i z zawiniętym ręcznikiem na głowie pchnęłam drzwi łazienki, zrobiło się tam strasznie gorąco i musiałam wyjść. Zarzuciłam włosami i przechyliłam się do skłonu pozwalając im swobodnie zwisać dokładnie wytarłam je jeszcze raz ręcznikiem. Siedząc na łóżku dokładnie je rozczesałam i poczułam głód. Ręcznik odrzuciłam do kosza na rzeczy do prania i zeszłam na dół, gdzie słychać było czyjeś rozmowy. Nie miałam jak się przysłuchiwać, bo burczenie w brzuchu na potęgę zagłuszało wszystko inne. Idąc schodami, spojrzałam kto to taki złożył wizytę w naszym domu o godzinie dziesiątej. Zamarłam w miejscu, kiedy moim oczom, ukazał się chłopak z burzą ciemnych loków, siedzący na fotelu w towarzystwie mojego brata. Dlaczego Harry o niczym mi nie powiedział ?
- O cześć Abigail, patrz kto nas odwiedził. - Wesoły Devon skinął głową w kierunku znajdującego się naprzeciw Styles'a.
- Um... hej Harry. - Przywitałam się, po chwili jego wzrok przeniósł się na moją twarz. Usiadłam obok brata w siedzie skrzyżnym. Mam nadzieję, że Harry nie pisnął mu ani jednego słówka, lepiej by było dla niego, gdyby tego nie robił bez mojej wiedzy.
- Zaraz przyjdę.- Zakomunikował Dev, wstał i pokierował się w kierunku piętra. Przysunęłam się do chłopaka i przycisnęłam swe wargi do jego policzka.
- Chyba masz dobry humor. - Stwierdził z uśmiechem kładąc swą rękę na moim ramieniu.
- O... przeszkodziłem ? - Odwróciliśmy głowę, Dev stał oparty o framugę cały czas kokieteryjnie się uśmiechając. Zgromiłam go wzrokiem. - To znowu jesteście razem ? - Harry porozumiewawczo spojrzał na mnie, skinęłam głową z uśmiechem.
- Tak, jesteśmy. - Powiedział chwytając moją dłoń w swoją i splatając nasze palce.
- To wspaniale, cieszę się. - Powiedział z ekscytacją. - Dobra, to ja wam nie przeszkadzam, idę na gó...
- CZEKAJ ! - Odwrócił się na pięcie i spojrzał na mnie. - Usiądź Dev, musimy pogadać. - Harry chwycił mocniej moją dłoń, tak, właśnie zamierzałam poinformować mojego brata, że najprawdopodobniej zostanie wujkiem. Usiadł z powrotem na wcześniejszym miejscu, wzięłam głęboki oddech.
- Devon... boo...no wiesz.. yy. noo..- Jąkałam się, szukałam pomocy w Harry'm.
- Abigail jest w ciąży. - Powiedział z całą powagą. - Devon zastygł w miejscu i najnormalniej w świecie zaczął się śmiać.
- Dobre, dobre. - Zaśmiał się. - To co ode mnie chcesz Abby bo muszę iść napisać projekt...- Nie zrozumiał, nie wziął tego na poważnie, co za idiota. Tępy idiota...
- Nie Dev. Ja jestem w ciąży... Z Harry'm spodziewamy się dziecka. - Milczała jego twarz przybrała poważny wyraz. Nie wiedział jak się zachować a ja nie wiedziałam czego się spodziewać.
- Yyyy okeej ? - Podrapał się po karku a szczęka nerwowo mu drgała. Bałam się tego co powie. - Wiesz... nie będę ci mówił, że marnujesz sobie życie czy coś, ale po prostu... yhh no nieciekawie... Ale wierzę w was, Harry mam nadzieję, że nie zostawisz Abigail samej z dzieckiem, prawda ? - Jego głos zabrzmiał nad wyraz protekcjonalnie. Potarłam dłońmi skronie, próbując znaleźć rozwiązanie całej tej sytuacji.
- Oczywiście, że nie... chłopie za kogo ty mnie masz, nie ma takiej opcji. Kocham Abigail i będę się starał zapewnić im jak najlepsze warunki. - Brzmiał tak zdecydowanie, w jego głosie nie dało się wyczuć zawahania.I mam nadzieje, że tak będzie już do końca.
******
Uff sporo mnie kosztował rozdział #55.
Przypominam o aktualizacji listy informowanych !
KOMENTUJCIE :>
- Daj rękę.- Poprosiłam wyciągając do niego swoją dłoń, jego w porównaniu do mojej była taka duża, miękkie opuszki silnie zacisnęły się wokół moich palców. Uniosłam kąciki ku górze.
- Nic się nie zmieniłaś. - Skwitował lekko się uśmiechając, przypatrywał mi się przechylając głowę.
- To znaczy ? - Spojrzałam mu w oczy przerywając zabawę jego śmiesznymi dłońmi.
- Dalej śmiejesz się z moich rąk ... - Powiedział udając oburzenie. Chodź przez chwile się śmiałam, na prawdę ! Dalej nie wiem jak powiedzieć o tym tacie i bratu... bardzo się boję.
- Harry ? - Szepnęłam łamiącym się głosem.
- Tak Abby ? - Zwrócił na mnie uwagę.
- Jak powiemy o tym naszym rodzicom ... to znaczy mojemu tacie i twoim rodzicom ? . A jak oni wezmę mnie za jakąś nieletnią dziwkę ? Harry... - Jęknęłam a w oczach powoli pojawiało się więcej łez.
- Oh przestań, nie wolno ci tak mówić Abbs. Zrozumieją, sami przecież kiedyś spodziewali się dziecka.
- No tak, ale planowanego ... i może trochę później.
- Ja akurat nie byłem planowany. - Wyszczerzył się dumnie, szturchnęłam go lekko i mimowolnie się zaśmiałam. Tak na mnie działa. - Boję się ich reakcji, bardzo...
*jakiś czas później*
Londyn, kochany Londyn. Zaraz samochód zaparkuje na moim podjeździe, nie wiem jak wytłumaczę ojcu dwudniową nieobecność, ale może to jakoś będzie. A z Harrym na czym stanęło ? Wziął wypis z ośrodka i bardzo dobrze. Nie mają prawa go tak więzić bo ja i tak wiem, że nie jest na tyle poważnie by prowadzić leczenie. A zresztą obiecał nie przeginać. Wracamy do domu. Czy będzie jak dawniej ? Tego nie wiem, czuję w sobie życie, mam Harrego i spodziewamy się dziecka. Trochę za dużo jak na jeden dzień. Jestem zmęczona i najchętniej bym się położyła spać. Malik jest trochę nieobecny, no cóż. Prowadzi Harry. No właśnie.... spakowaliśmy jego graty i wracamy. Stanęło na tym, że najpierw poinformujemy Devon'a o tym. Ciekawa jestem jak zareaguje tato na to, że znów jesteśmy razem. Kompletnie nie mam pojęcia. Jak to przetrawi...to dopiero się dowie o dziecku. Mam nadzieję, że Dev nam pomoże. Harry zatrzymał się na podjeździe pod moim domem.
- Abby jak byś się źle poczuła to dzwoń, okej ? - Spojrzał na mnie poważnie, odpiął pasy i wydostał się z samochodu. Zaśmiałam się cicho, przecież tak na prawdę jeszcze nic mi nie grozi. W drugim miesiącu brzuch i tak jeszcze nie jest widoczny. Jedyne co powiedział lekarz to będę częściej odwiedzać toaletę.
- Dobrze Harry. Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby. -Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Zayn'a.- Ej Malik, ogarnij się... - Szturchnęłam go lekko, mając nadzieję, że się rozchmurzy. Spojrzał na mnie spod wachlarza swoich kruczoczarnych rzęs i wysilił się na niemrawy, ale szczery uśmiech.
- Cholernie źle się czuję, zaraz się porzygam. Harry jedźmy już. - Jęknął chwytając się za brzuch.
- No pięknie, może i ty jeszcze wpadłeś, co ? - Na co zgromił mnie wzrokiem. Wolałam się już nie odzywać, faktycznie źle wyglądał. Harry przytulił mnie mocno i wsiadł do samochodu. Odmachałam im i pokierowałam się w stronę domu.
Pociągnęłam za klamkę z lekką obawą, oby taty nie było w domu. Muszę porozmawiać z Devon'em, zawsze mogłam na niego liczyć, nigdy mnie nie zawiódł.
- Jest tu ktoś ? - Dźwięk mojego głosu obił się o ściany i powrócił do mnie w postaci echa. Cisza, głucha cisza, ale jakim cudem drzwi są otwarte ? Szybkim krokiem weszłam wgłąb domu, do salonu. Zaczęłam się rozglądać, aż w końcu mój wzrok zatrzymał się na czymś co wyglądało jak jeden wielki naleśnik. Odetchnęłam z ulgą, to Devon zasnął na sofie. Zaśmiałam się pod nosem i poszłam na górę. Z lekkim użyciem siły pchnęłam drzwi do mojego pokoju. Zaciągnęłam się jego zapachem i włączyłam światło. Robiło się już powoli ciemno. Wreszcie dotarłam do łóżka. Zwinnym ruchem odrzucając pościel na bok, ułożyłam się wygodnie, naciągając kołdrę pod samą brodę z góry ignorując fakt, że jestem w starych, dość znoszonych ubraniach, teraz jestem na to za bardzo zmęczona, jutro rano się wykąpię, teraz pora spać.
***
Zeskoczyłam z łóżka i szybkim krokiem podeszłam do szafy. Najwyższa pora się nieco odświeżyć, marzy mi się długa, gorąca kąpiel. Otwarłam drugą półkę komody, przeznaczonej na podkoszulki. Wyciągnęłam pierwszy lepszy T-shirt jaki wpadł mi w ręce. Padło na czarny z nadrukiem logo słynnej whisky Jack'a Daniels'a. Sama nie wiem dlaczego ją mam, nie lubię mieć w posiadaniu rzeczy, na które jest jedno wielkie bum. Lubię być oryginalna.. ahh to może dlatego, że sprzedawali w gratisie z dwupakiem alkoholu, tak to było to. Pamiętam jak Devon mi ją wcisnął, tłumacząc się, że na niego jest zbyt obcisła, a niech mu będzie, teraz przynajmniej mam coś do znoszenia, o co nie muszę się martwić. Po prawej stronie na otwartych drzwiach dużej szafy były przewieszone jeans'owe shorty z postrzępionymi nogawkami- idealne jak na dzisiejszą, słoneczną pogodę. Jeszcze nigdy tak szybko nie skompletowałam sobie stroju, także z uśmiechem na ustach powędrowałam do mojej, prywatnej łazienki. Od razu po wejściu zatkałam korek i włączyłam najgorętszą wodę, by już się nalewała podczas gdy ja będę się rozbierać. Ów wcześniej zasłoniłam roletki, co by nie świecić tyłkiem na pół okolicy. Kiedy powstała już duża piana a woda wypełniła wannę ostrożnie weszłam i usiadłam relaksując się przyjemnym ciepłem i zapachem jagodowego płynu.Przepasałam się ręcznikiem pod pachami gdy skończyłam kąpiel i po dokładnym osuszeniu wsmarowałam w siebie olejek nawilżający skórę, kiedy nagle zakręciło mi się w głowie. Mocniej zacisnęłam dłonie na umywalce i oparłam się o nią całym ciężarem. Przebiegłam palcami po twarzy i spojrzałam w lustro. Wzięłam głęboki oddech i nieprzyjemne dolegliwości odeszły. Zignorowałam, to jest podobno normalne w tym stadium. Przebrałam się w ubrania jakie przygotowałam i z zawiniętym ręcznikiem na głowie pchnęłam drzwi łazienki, zrobiło się tam strasznie gorąco i musiałam wyjść. Zarzuciłam włosami i przechyliłam się do skłonu pozwalając im swobodnie zwisać dokładnie wytarłam je jeszcze raz ręcznikiem. Siedząc na łóżku dokładnie je rozczesałam i poczułam głód. Ręcznik odrzuciłam do kosza na rzeczy do prania i zeszłam na dół, gdzie słychać było czyjeś rozmowy. Nie miałam jak się przysłuchiwać, bo burczenie w brzuchu na potęgę zagłuszało wszystko inne. Idąc schodami, spojrzałam kto to taki złożył wizytę w naszym domu o godzinie dziesiątej. Zamarłam w miejscu, kiedy moim oczom, ukazał się chłopak z burzą ciemnych loków, siedzący na fotelu w towarzystwie mojego brata. Dlaczego Harry o niczym mi nie powiedział ?
- O cześć Abigail, patrz kto nas odwiedził. - Wesoły Devon skinął głową w kierunku znajdującego się naprzeciw Styles'a.
- Um... hej Harry. - Przywitałam się, po chwili jego wzrok przeniósł się na moją twarz. Usiadłam obok brata w siedzie skrzyżnym. Mam nadzieję, że Harry nie pisnął mu ani jednego słówka, lepiej by było dla niego, gdyby tego nie robił bez mojej wiedzy.
- Zaraz przyjdę.- Zakomunikował Dev, wstał i pokierował się w kierunku piętra. Przysunęłam się do chłopaka i przycisnęłam swe wargi do jego policzka.
- Chyba masz dobry humor. - Stwierdził z uśmiechem kładąc swą rękę na moim ramieniu.
- O... przeszkodziłem ? - Odwróciliśmy głowę, Dev stał oparty o framugę cały czas kokieteryjnie się uśmiechając. Zgromiłam go wzrokiem. - To znowu jesteście razem ? - Harry porozumiewawczo spojrzał na mnie, skinęłam głową z uśmiechem.
- Tak, jesteśmy. - Powiedział chwytając moją dłoń w swoją i splatając nasze palce.
- To wspaniale, cieszę się. - Powiedział z ekscytacją. - Dobra, to ja wam nie przeszkadzam, idę na gó...
- CZEKAJ ! - Odwrócił się na pięcie i spojrzał na mnie. - Usiądź Dev, musimy pogadać. - Harry chwycił mocniej moją dłoń, tak, właśnie zamierzałam poinformować mojego brata, że najprawdopodobniej zostanie wujkiem. Usiadł z powrotem na wcześniejszym miejscu, wzięłam głęboki oddech.
- Devon... boo...no wiesz.. yy. noo..- Jąkałam się, szukałam pomocy w Harry'm.
- Abigail jest w ciąży. - Powiedział z całą powagą. - Devon zastygł w miejscu i najnormalniej w świecie zaczął się śmiać.
- Dobre, dobre. - Zaśmiał się. - To co ode mnie chcesz Abby bo muszę iść napisać projekt...- Nie zrozumiał, nie wziął tego na poważnie, co za idiota. Tępy idiota...
- Nie Dev. Ja jestem w ciąży... Z Harry'm spodziewamy się dziecka. - Milczała jego twarz przybrała poważny wyraz. Nie wiedział jak się zachować a ja nie wiedziałam czego się spodziewać.
- Yyyy okeej ? - Podrapał się po karku a szczęka nerwowo mu drgała. Bałam się tego co powie. - Wiesz... nie będę ci mówił, że marnujesz sobie życie czy coś, ale po prostu... yhh no nieciekawie... Ale wierzę w was, Harry mam nadzieję, że nie zostawisz Abigail samej z dzieckiem, prawda ? - Jego głos zabrzmiał nad wyraz protekcjonalnie. Potarłam dłońmi skronie, próbując znaleźć rozwiązanie całej tej sytuacji.
- Oczywiście, że nie... chłopie za kogo ty mnie masz, nie ma takiej opcji. Kocham Abigail i będę się starał zapewnić im jak najlepsze warunki. - Brzmiał tak zdecydowanie, w jego głosie nie dało się wyczuć zawahania.I mam nadzieje, że tak będzie już do końca.
******
Uff sporo mnie kosztował rozdział #55.
Przypominam o aktualizacji listy informowanych !
KOMENTUJCIE :>
Cieszę się że udało Ci się napisać ten rozdział. Ja spodziewałam się jakiejś innej reakcji po Devonie a ty taki spokój... Ale i tak twierdzę że to jest BOSKIE!!!
OdpowiedzUsuńSwietne dawaj dale bo juz nie mg sie doczekac :*
OdpowiedzUsuńŚwieeeetne! Omg! <3
OdpowiedzUsuńBoże, jakie to było aww... <3
OdpowiedzUsuńWeny. <33
świetny, cieszę się że Hazz i Abby zostaną rodzicami. Czekam na next
OdpowiedzUsuńCUDOWNY. MAM NADZIEJE, ZE TATA ABBY I RODZICE HAZZY DOBRZE PRZYJMA TĄ WIADOMOŚĆ. JUŻ MYSLAŁAM ZE SIE NIE DOCZEKAM. CODZINNIE TYLKO ODWIEDZAŁAM TWÓJ BLOG Z NADZIEJĄ, ŻE OŻE ZAPOMNIAŁAS MNIE POWIADOMIĆ I JEST NOWY ROZDZIAŁ.
OdpowiedzUsuń@AnitaPirg1 z www.perfect-harry-fanfiction.blogspot.com
Świetne Czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńCudowny , czekam na następny <3 dziękuję za powiadomienie mnie na twitterze <3
OdpowiedzUsuńWooowww to było coś :D
OdpowiedzUsuńTen zwrot akcji,tyle emocji xD
Kocham twoje opowiadanie.Życzę weny :)
Vanessa Styles
Cudny *,* czekam z niecierpliwością na następny ;)
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!! jupi jaj jej !!!!!! ale jestem podjarana :D stara mrs. styles powraca i to w świetnym stylu. nawet nie wiesz jak się cieszę :D nie mogę doczekać się na następny :Dkocham Cie Asiaaa @love_cookies3
OdpowiedzUsuńhu hu, świetny *__* czekam na następny :D boskie serio :D
OdpowiedzUsuń~Wika
Boski ;) mogłabyś powiedzieć kiedy następny .? Czy nie wiesz jeszcze ,?
OdpowiedzUsuńŚwietnyyy ;** Nareszcie są razem *___*
OdpowiedzUsuńCzekam na następnyyy <3 ;****
Fajny ;)
OdpowiedzUsuńDzisiaj rano jak się obudziłam i weszłam na twojego bloga przypomniało mi się jak go znalazłam.
OdpowiedzUsuńpamiętam, że dostałam tablet i o wiele fajniej sie tam czytało opowiadania. czytałam Dark, Danger, Afterlight, Bronx itp. i pamietam ze bardzo m isie czytanie tych fanficów spodobało. Postanowiłam poszukac innych, też fajnych. No i sie natknęłam na twojego. Dziękuję teraz za to. :D
Jest świetny. Uwielbiam go.
Pokazałam go koleżankom w klasie i tez go teraz czytają.. wiesz plotkujemy o nim. hahahah o tobie też... <3
OdpowiedzUsuńSwietne, kochamm ;*
OdpowiedzUsuńA czy Horanowa będzie kontynuowała twojego drugiego bloga? Bo nwm czy mam czekac, czy nie... ;C
Świetny rozdział:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój styl pisania <3
z niecierpliwością czekam na next :*
@GosiaGlebocka
Piękny .. Dużo Cię kosztowało, no i widać efekty ;p
OdpowiedzUsuń