- Co proszę ? – Devon ryknął
przeczesawszy palcami i tak powichrzone już włosy. Zacisnęłam usta w cienką
linię i wzięłam głębszy wdech, próbując jakkolwiek dotrzeć do brata.
- Dev… - szepnęłam łamiącym się
głosem.
- Dlaczego mi o tym nie
powiedziałaś Abby ? Cholera, no ! – krzyknął rzucając torbę w korytarzu i
odchodząc w głąb mieszkania. Czułam na sobie wzrok Harry’ego i jego
współczujące spojrzenie.
- Devon, to nie tak … - Obrócił
się na pięcie i skupił swoją uwagę na mnie. Chwycił w dłonie butelkę z wodą
mineralną i gorączkowo wlał sobie całą jej zawartość do ust.
- Czemu mi o niczym nie
powiedziałaś ? – odstawił ją z impetem na blat, przez co jej plastikowa faktura
zakołysała się i spadła na podłogę z hukiem.
- Sama dowiedziałam się o tym
niedawno, bo w nocy, strasznie to przeżywam, wybacz, nie myślałam wtedy…
- Dev, tak było… - obróciliśmy
się nagle i zobaczyłam Harry’ego podnoszącego butelkę z ziemi. – Abigail była w
strasznym stanie, w drodze ze szpitala wycieńczona zasnęła w samochodzie, nie
budziłem jej już… wstała zaledwie dwadzieścia minut temu. Nie miej jej niczego
za złe. – wypowiedział się Harry zaskarbiając sobie uwagę mojego brata. Devon z
uwagą słuchał słów Styles’a i chłonął interpretując dogłębnie.
- Gdzie on jest ? – powiedział zmieniając nagle temat. Po części
ucieszyłam się, że nie powrócił do poprzedniego. Taki już jest, najpierw
wybuchnie a kiedy dojdzie do niego, to jak najszybciej chce zatuszować wątek i
przejść do kolejnego, lecz … chyba każdy tak ma. Nie mam mu niczego za złe.
- St.
Thomas' Hospital. – odrzekł ze spokojem Harry. Byłam
mu bardzo wdzięczna, że mnie wspiera podczas tak osobistych rozterek
rodzinnych. Nie każdy zachowałby się tak odpowiedzialnie i służył dobrą radą.
Po prostu mógł „wypiąć się tyłkiem” [1] i kazać zadzwonić jak już wszystko się
ułoży.
- Jadę tam. – Dev skierował się z
powrotem w stronę drzwi. – A, iii… Abigail ?
- Tak ? – uniosłam wzrok łapiąc z
nim kontakt wzrokowy.
- Przepraszam. – powiedział
śmiertelnie poważny.
- Nic się nie stało, kocham Cię Devon.
– wyszeptałam podchodząc w jego stronę. - Ja Ciebie tez siostrzyczko,
najbardziej w świecie. - zamknął mnie w swoich ramionach by po chwili
delikatnie ucałować moją głowę. Odchrząknął ostentacyjnie i odsunął mnie
delikatnie od siebie, no tak, za słodko się zrobiło. Po chwili jego sylwetka
zniknęła za drzwiami. Odwróciłam się w stronę Harry’ego, który z zamiłowaniem
przyglądał się mojej osobie.
- Coś się stało ? – spytałam
dotykając swojej twarzy, nie wiem, pośliniłam się, czy co ?
- Jesteś taka dobra, kochanie. –
powiedział kiwając z niedowierzaniem głową.
*
- Dobrze, zawiozę Cię tam, ale
najpierw musisz zjeść śniadanie. – Harry pokiwał mi przed oczyma wskazującym
palcem i skarcił mnie swoim spojrzeniem.
- Świetnie, więc idę do kuchni i
…
- NIE. – wtrącił mi się w pół
słowa i nie dał mi dokończyć. – Poprawka, pójdziesz i położysz się w sypialni a
ja przygotuję coś dla Ciebie, dobrze ? – Roześmiałam się, był taki opiekuńczy i
tak słodki w tym co robił.
- Jak sobie życzysz. –
zeskoczyłam z wysepki i stanęłam na palcach obdarzając chłopaka buziakiem w
policzek. Udałam się do swojego pokoju i
rozłożyłam się na łóżku, zakrywając jego przyjemnie ciepłą kołdrą. Już po
chwili usłyszałam stawiane kroki na drewnianych schodach, Harry z tacą na
rękach wszedł do pokoju. Uśmiech samoistnie cisnął mi się na usta widząc mojego
chłopaka w różowym fartuszku.
- Proszę kochanie. – położył tacę
przede mną, usiadłam i oparłam się o wezgłowie łóżka z apetytem przyglądając
się kanapkom, jakie dla mnie przygotował. – Smacznego. – uśmiechnął się lekko i
obrócił się w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz ? – spytałam
biorąc pierwszy kęs.
- Posprzątać kuchnię i spakować
resztę Twoich rzeczy. – Jakich moich
rzeczy ? – zmrużyłam oczy i pytająco mu się przyglądałam.
- Ale w jakim celu ?
- Żebyśmy mieli już wszystko pod
ręką, już niewie…. – zaczął się tłumaczyć a ja momentalnie się zdenerwowałam.
- Harry, chyba się nie rozumiemy.
– odrzekłam odkładając póki co talerz na stolik, jakoś straciłam apetyt.
- Co masz na myśli ? – przysiadł
na łóżku i odnalazł moją dłoń, splatając nasze palce razem.
- No nie myślisz chyba, że
przeprowadzę się w tym momencie, kiedy mój tata jest w szpitalu a rodzina nie
wie jak funkcjonować dalej… - jęknęłam zniesmaczona jednocześnie widząc jego
zawód. – Przepraszam Cię, ale muszę zostać w domu i pokierować jakoś jego
życiem.
- Ta… ok. rozumiem. Spoko. –
odparł nieco przygaszony. – Przepraszam, nie powinienem na Ciebie naciskać.
Będę na dole, gdybyś czegoś potrzebowała to wołaj. – odszedł zrezygnowany.
Doskonale wiedziałam, że mogłam go zranić swoimi słowami, jednak Harry musi
zrozumieć w jakiej sytuacji się znajduję. Dokończyłam jeść w ciszy, próbowałam
sobie dać do zrozumienia, że postąpiłam dobrze, jednak wewnątrz siebie
wiedziałam, że mogłam nieco łagodniej rozegrać tą całą sytuację. Dalej przed
oczami mam jego podekscytowanie z jakim się wypowiadał, jaki był szczęśliwy …
później nagle ten piękny uśmiech zniknął. Szybko ubrałam się i zeszłam na dół.
Stał opierając się o blat, nawet nie zwrócił na mnie uwagi, pochłonięty był
myślami. Podeszłam o niego na palcach i z całej siły objęłam go od tyłu,
wtuliwszy się w jego muskularne plecy. Harry szybko odwrócił się i oplótł swoje
ramiona wokół mojej talii, przyciągając do siebie. Trwaliśmy w silnym uścisku i
chłonęliśmy ciszę jaka nam wystarczała, nie potrzebowaliśmy słów by wyrazić
swoją skruchę i kłębiące się uczucia.
- Przepraszam Harry, nie powinnam
była tak na Ciebie naskakiwać. – przytknęłam głowę do jego ciepłego torsu i
wsłuchiwałam się w najpiękniejszą melodię świata, kiedy chłopak swoimi męskimi
dłońmi gładził mnie po plecach.
- Nic się nie stało kotku, ja też
nie myślałem. Po prostu pochłonęła mnie całkowicie wizja wspólnego mieszkania i
… - przytknęłam mu palec do ust.
- Nie mów nic Harry, to moja
wina. Przepraszam. – szepnęłam przesuwając palcami po fakturze jego pełnych,
zaróżowionych warg. Przejechałam opuszkami palców po jego policzku, napawając
się jego miękkością. – Po prostu bardzo Cię kocham, a kiedy się kogoś kocha,
mówi się często nieprzemyślane rzeczy. – Delikatnie uśmiechnęłam się widząc
blask w jego zielonych tęczówkach.
- Nie, to ja cię bardzo kocham,
Twoje uczucie w porównaniu do mojego to tak jakby zestawić ze sobą fanów
naszych i The Wanted. – I humorek powrócił na dobre, uśmiechnął się łobuzersko,
ukazując swoje dołeczki. Nie omieszkał się od ciętej uwagi, na temat swoich
konkurentów, ale było to słodkie porównanie.
*
Kiedy byliśmy w szpitalu miałam
chwilę by pomyśleć w nurtującej ciszy. Devon siedział z opuszczoną głową a
biedny Harry nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Czuję się okrutnie wplątując go
w sfery życia, które tak naprawdę go nie dotyczą. Źle wygląda, jest blady i …
nie jest sobą, powinien rozerwać się, korzystać z życia w zespole.
- Harry ? – Podeszłam do niego i
ukucnęłam przed nim, oparłszy się dłonią o jego udo.
- Hm ? – wybudził się z letargu
myśli i spojrzał na mnie.
- Powinieneś jechać do domu.
Odpocząć, wyspać się, pójść na piwo z chłopakami, rozerwać się trochę. –
uniosłam pokrzepiająco kącik ust w górę, starając się brzmieć przekonująco.
- Ale przecież mnie potrzebujesz
przy sobie… - zamrugał i nie potrafił skoncentrować wzroku w jednym punkcie.
- Owszem, potrzebuję byś mnie
kochał, jedź Harry. – uśmiechnęłam się, zakładając za ucho uroczego loka. – No,
raz dwa. – zachichotałam podnosząc się na równe nogi. Chłopak wstał i otoczył
mnie swoimi silnymi ramionami.
- Zadzwonię. – szepnął nachylając
się obdarzając mnie uroczym buziakiem w usta. Zebrał kurtkę z wieszaka i
skierował się w stronę windy. Uśmiechnięta zajęłam wolne miejsce tuż obok brata
i oparłam głowę o jego ramię.
- Dobrze zrobiłaś, Abby. Szkoda
chłopaka, i tak nam już wystarczająco pomógł. – Uśmiechnęłam się do siebie, w
duchu, lżej mi na sumieniu. Na korytarzu pojawiła się pielęgniarka, zmierzająca
w naszą stronę.
- Państwo Turner ? – zerknęła w
swój kajet upewniając się, czy dobrze trafiła, Devon odpowiedział. - Pani Meredith chce z wami mówić, sala 251. –
Jak ja mogłam być tak przyślepiona, że zapomniałam o Meredith ? Przecież oni
jechali razem, chwyciłam się za głowę, jednak byłam bardziej spokojna, gdyż
pielęgniarka uwzględniła, że „chce mówić” czyli nic jej życiu nie zagraża.
Udałam się za panią pielęgniarką
w nieznaną mi strefę szpitala i przekroczyłam próg sali, w której leżała
kobieta. Podeszłam po cichu pod jej łóżko i zajęłam miejsce.
- Dzień dobry Meredith, jak się
czujesz ? – spytałam zabierając jako pierwsza głos. Z tego co dało mi się
zauważyć, była w lepszym stanie niż mój ojciec. Na jej twarzy znajdowało się co
prawda kilka sińców, jednak nie tak poważnie jak u mojego taty. Nie była
podłączona, do żadnej specjalistycznej aparatury podtrzymującej życie, jej
klatka piersiowa miarowo unosiła się i opadała.
- Dzień dobry Abigail. Powiedz mi
co jest z Cedrick’iem ? Nikt mi tutaj nie chce powiedzieć, a ja muszę wiedzieć
czy coś mu grozi. Jeśli tak, to nie wybaczę sobie tego nigdy … - urwała
obracając wzrok w stronę okna.
- Jest w śpiączce, spokojnie. –
Chwyciłam ją za dłoń i pokrzepiająco ścisnęłam. – Powiesz mi jak to było ?
- Nie wiele pamiętam, ale dobrze…
spróbuję. – powiedziała odchrząkając . Rozsiadłam się wygodniej na szpitalnym
krześle i zamieniłam się w czynnego słuchacza. – Otóż wracaliśmy z Twoim ojcem z kina, wieczorny seans zakończył się
nieco później niż planowaliśmy. Prowadziliśmy normalne rozmowy, dobrze nam się
układało a czas mijał bardzo przyjemnie,
kiedy … ehh zza zakrętu wyłonił się samochód jadący naszym pasem, kierowca
stracił panowanie nad autem a Cedrick by ratować mnie odbił w drzewo, sam
przyjmując uderzenie. Mój krzyk, pisk opon, ogromny huk, tyle pamiętam … -
Pod koniec nie hamowałam łez, nie potrafiłam stłamsić tego w sobie, tato
postąpił bardzo honorowo, jeśli można tak mówić, chciał ratować Meredith i
udało mu się… - Obudziłam się na noszach w szpitalu, kiedy nachylało się nade
mną siedem głów ratowników. Trudno opisać co w tamtej chwili odczuwałam,
pamiętam tylko, że do mojej krwi został wprowadzony zastrzyk i od tego momentu
już nic nie pamiętam. – Załzawiona uniosła się do pozycji siedzącej i wyłapała
moje spojrzenie. – Abby nie miej mi niczego za złe, uwierz, wolałabym zginąć,
niż, żeby Twój ojciec miał za mnie cierpieć. Przepraszam Ciebie, Devon’a i
Oliver’a…. – skutecznie ją uciszyłam.
- Shhh Meredith, wszystko będzie
dobrze, lada dzień tata się obudzi i jeszcze nie raz powtórzycie taki wypad. –
próbowałam sama uwierzyć w swoje przekonujące słowa, wszyscy wiemy, że w
zaistniałej sytuacji było bardzo ciężko, no ale. – Potrzebujesz czegoś, woda,
jakieś owoce ? Powiedz to Ci przyniosę. – zaoferowałam lekko się uśmiechając
otarłszy kciukiem płynące łzy.
- Nie dziękuję, ale wolałabym
zostać teraz sama, przepraszam. – wyszeptała półgłosem.
- Oczywiście, odpoczywaj. –
powiedziałam ponosząc się z miejsca i wychodząc z Sali. Szybko pokonałam
dystans z drugiego piętra do poczekalni na parterze. Wtuliłam się w ramię brata
opowiadając mu całą historię. Pozostało nam tylko czekać …
*
Wieczorem, po całym dniu
spędzonym w szpitalu przy tacie ledwo co kontaktowałam. Czułam się ogłuszona mechanicznym
pogłosem maszyn a oczy promieniowały o nadmiernej ilości jarzeniowego światła,
mój stan psychiczny też nie był za dobry. Leżałam na łóżku, bawiąc się rąbkiem
pościeli, kiedy ktoś zapukał do mojego pokoju.
- Proszę . – odpowiedziałam
przenosząc wzrok na drzwi. Ich drewniana faktura uchyliła się i ujrzałam postać
osoby, której kompletnie bym się tu nie spodziewała,
to znaczy nie w tym samym miejscu i czasie.
- Cześć, pomyślałem, że wpadnę do
Ciebie. Dawno nie rozmawialiśmy a Harry powiedział mi co zaszło. – moja szczęka
nieco opadła ku dołowi widząc jego postać w przestrzeni pokoju.
- Cześć Zayn, dobrze Cię widzieć.
– uniosłam kąciki ust ku górze i wstałam podchodząc do przyjaciela. Zayn miał
na sobie rurki z granatowego jeans’u, biały T-shirt z logiem firmy Vans i czarną bluzę. Wyglądał bardzo
dobrze, a jego nowa fryzura świetnie prezentowała się po tylu dniach nie
widywania się. Wtuliłam się w jego tors powoli zaciągając się jego zapachem.
Pachniał świeżym tytoniem i męską wodą kolońską, uwielbiałam to połączenie.
- Dawno Cię nie widziałem,
maluszku … - powiedział czochrając mnie po włosach. Odpuściłam sobie
wypytywanie go po co tu przyszedł i kto go wpuścił, po prostu cieszyłam się
jego obecnością.
- Ja ciebie też, nie maluszku … -
odgryzłam się powoli poluźniając uścisk. Usiadłam z powrotem na łóżku i
poklepałam wolne miejsce obok siebie. Materac ugiął się pod jego ciężarem i już
po chwili leżeliśmy pochłonięci ciszą.
- Jak się czujesz ? – spytał, a
jego oczy nagle zgubiły ten charakterystyczny blask.
- Nie za dobrze… cała ta sytuacja
lekko mnie przerasta. Wiesz… nie wiem co z tatą, nie wiem co z Olly’m i
generalnie to, żenada. – westchnęłam miętosząc w dłoni skrawek koszulki.
- Rozumiem… a jak, no wiesz…
brzusio ? – wykrzywił usta w lekkim uśmiechu. Nie mogłam się powstrzymać od
cichego westchnienia.
- W porządku, ale coraz częściej
mały daje o sobie znać. Czuję się jak ociężały waleń i … coś ci pokażę ! –
bąknęłam z entuzjazmem. Położyłam się i uchyliłam delikatnie koszulkę w górę,
odsłaniając przed chłopakiem swój formujący się już brzuch. Spoglądał na mnie
niezrozumiale i obserwował uważnie każdy mój ruch. – Daj rękę . – wyjaśniłam
ujmując jego dłoń w swoją. Jego męska, ciepła dłoń wylądowała na moim brzuchu a
spojrzałam mu wtedy w oczy. Tańczyły w nich znajome mi iskierki, a na ustach
ukazał się przepiękny uśmiech. Zayn zaczął wodzić dłonią po moim brzuchu.
- Too… too… - wydukał . – Boże,
to coś pięknego. – powiedział nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Gołym okiem
dało się zauważyć wybrzuszenie i chyba każdy mógł już stwierdzić moją ciążę. –
Niesamowite. – wyszeptał kręcąc z dezaprobatą głową. Naciągnęłam materiał
koszulki na siebie .
*
Następny rozdział pojawi się po przekroczeniu progu 25 komentarzy : )
Następny rozdział pojawi się po przekroczeniu progu 25 komentarzy : )
Suuuuuper
OdpowiedzUsuńFajny! Nie spodziewałabym się Zayna, dawno go nie było ;) Ale dobrze że Devon wrócił, nie dziwię się jego reakcji, sama też byłabym wściekła... Czekam na następny i mam nadzieję że szybko stuknie te 25 komentarzy...
OdpowiedzUsuńcudowny! mam nadzieję, że Cedrick obudzi się ze śpiączki, smutno by było gdyby umarł ;/ , nie mogę się doczekać porodu Abby. czekam z niecierpliwością na następny ! @love_cookies3 ;*
OdpowiedzUsuńfajnie , że Zayn się pojawił ! może wkręcicie w akcje później jakieś fanki 1D ? może koncert ? ogólnie super :) @catybelieves
OdpowiedzUsuńGeneralnie to zajebiste *.*
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału ;** <3 <3
Jejkuuu ;3 dawaj szybko następny !! <3
OdpowiedzUsuńJejkuuu ;3 dawaj szybko następny !! <3
OdpowiedzUsuńdawno Zayna nie było :D
OdpowiedzUsuńSuper, przyjemny rozdział <3 :)
Czekam na kolejny :)
mega :-D
OdpowiedzUsuńświetny *.* czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział:D
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że z tatą Abigal będzie wszystko dobrze...
Czekam na next :D
@GosiaGlebocka
Kocham<3 czekam na następny *.*.*.*
OdpowiedzUsuńFantastyczny <3 czekam na next ;-)
OdpowiedzUsuńAjajaj wspaniałe <33 *.*
OdpowiedzUsuńŚwietny czekam na next
OdpowiedzUsuńsuperka
OdpowiedzUsuńWspaniały!
OdpowiedzUsuńsupcio :-) czekamy na następny
OdpowiedzUsuńbardzo mi sie pododba
OdpowiedzUsuńsuper! i ten zayn na koncu <3
OdpowiedzUsuńŚwietne! :D Dobrze że Devon się nie złości! :) Abi dobrze zareagowała według mnie na to co powiedział Harry :3 Mam nadzieję że w następnym rozdziale będzie coś romantycznego pomiędzy Harry'm i Abi :* I czekam na to by obudził się tata Abi! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next! :* WSPANIAŁE!!! :* <3
najlepsze opowiadanie EVER ! xD
OdpowiedzUsuńojejciu jestem pod wrażeniem sijbfoaisb fangirling poziom hard hihi macie talent do pisania, jest cud, miód, malina <3 A końcówka jest taka.... Taka słodka <3 No cóż, pozostaje mi czekać na następny rozdział, a poza tym strasznie boję się o tatę Abby- bardzo go lubię haha nie uśmiercajcie go, błagam :) Weny xx
OdpowiedzUsuńmega mega ;3
OdpowiedzUsuńnastepny :D
OdpowiedzUsuńdziekiiii <3 dajcie nowy ;3
OdpowiedzUsuńa wgl kto pisze to opowiadanie ?
Perfect! kiedy nowy?
OdpowiedzUsuń<3 Świetnyy ! :*
OdpowiedzUsuńAh, mogłabyś napisać mi na TT, gdzie robiłaś/zamawiałaś szablon? Na TT, bo tutaj nie patrzę na komentarze. Z góry jestem wdzięczna. <3 x
OdpowiedzUsuń@We_Run_Things_