I właśnie tego pragnęłam uniknąć. Nie chciałam, aby Troy poczuł się wykorzystany, kilka razy mówiłam mu, żeby nie robił sobie zbytnio nadziei. Ja z góry określiłam, że nie szukam związku a że układ bez zobowiązań mi i jemu pasował, to już inna sprawka. Nic nie jest na próżno. Może mylimy się co do celów, może nie to
widzimy, co ważne. Może boimy się, uciekamy i popełniamy błędy. Może się
szarpiemy, nie wierzymy w siebie, wyrządzamy krzywdy. Ale przecież, z
najgłębszej głębi naszych serc płyną do nas niewidzialne znaki, coś nas
kieruje ku dobrym pragnieniom – a one przygotowują przyszłość. Wystarczy
tylko mieć dobrą wolę – i nagle już się umie pokonać to, co było
przerażające, dźwignąć ciężary, które zdawały się zbyt wielkie, naprawić
błędy i krzywdy. Może nie to się w końcu liczy, że błądziliśmy, tylko –
czy i jak ostatecznie zdołaliśmy to naprawić.
Rozejrzałam się dokładniej po pokoju, który przyszło mi zamieszkiwać przez ostatnie trzy miesiące. Spakowawszy wszystkie rzeczy z ciemnobrązowych półek, pościeliwszy dokładnie łóżko, ten pokój wydaje się być beż życia. Kompletnie. Kto by powiedział, że zapanuje tutaj kategoryczny porządek a podłoga ujrzy światło dzienne... Zdecydowanym krokiem zmierzałam w stronę swojego celu. Schody. Już na dole słychać było głośne rozmowy mojego taty i dwóch braci. W połowie dystansu odrzuciłam od siebie walizki i niczym szalona wbiegłam z piskiem do pomieszczenia.
- Tato ! - Krzyknęłam i uwiesiłam się rodzicielowi na szyi. Wtuliwszy się w zagłębienie szyjne ojca posłałam przepełnione radością spojrzenie moim dwóm braciom. Wycałowałam go za wszelkie czasy i wzięłam maluszka na ręce. Jeeejku jak on urósł.
- Olluś ! - Uścisnęłam go z całej siły, mały momentalnie przywarł do mnie całym swoim ciałkiem.
- Abby ! Jak dobze cie widzieć ! Ceść.- Na jego słowa każdy zgromadzony zareagował śmiechem. Słodycz płynąca z jego drobniutkich usteczek, które wypowiadały się z tak rozczulającą barwą potrafiłaby rozmrozić serce najbardziej zatwardziałej osoby. Odstawiłam delikatnie małego, który w towarzystwie Phineasa wybiegł w poszukiwania jamnika. Przeniosłam wzrok na starszego brata. Devon, kochany Devon, tak się zmienił. Jego twarz przybrała bardziej mężne rysy, włosy przyciemniały i zwiększyły swą objętość. Jak zawsze z nienagannym wyczuciem stylu, ubrany w białą koszulkę z krótkim rękawem, czarne rurki, tego samego koloru skórzaną kurtkę oraz białe Air Maxy, które dodawały mu kilka centymetrów, czyniąc go jedną z wyższych osób jakie do tej pory widziałam. Urósł. No właśnie, nie wspominałam. Devon podskoczył o te kilka centymetrów, niesamowite.
- A ze mną to się nie przywitasz. - Prychnął czym wywołał u mnie śmiech, bez wahania wtuliłam się w jego pachnące ciało. Tak bardzo się stęskniłam za nimi. Devon zawsze był dla mnie kimś ważnym, oprócz więzi pokrewieństwa łączy nas wspaniała przyjaźń. - Moja mała Abigail. - Westchnął wprost do mojego ucha.- W końcu mam cię przy sobie. Jednak pilnuj się mała ... - W tym momencie przystąpiłam mu na stopę, przygniatając przy tym lekko małe palce.
- Jadę tyle kilometrów a ty mnie tak witasz ? No wiesz ty co ? - Zaśmiał się i powędrował po moje walizki. Tato długo rozmawiał z ciocią, dziękował za solidną opiekę. Solidną ? Ja tam nie narzekam, przynajmniej mogłam robić to co mi się rzewnie podoba. Pobyt w Bradford zapamiętam na bardzo długo.
*Dzień później. Dom Abigail*
Domek, słodki domek. Jak miło w końcu obudzić się w swoim łóżeczku, a myśl, że nie muszę się śpieszyć na autobus tylko pobudza moje hormony, odpowiedzialne za dobre samopoczucie. Dlaczegoż tak ? A no odpowiedź, jest prosta. Mamy pierwszy dzień wakacji ! Z tej że okazji postanowiłam inaugurować jakoś to całe dwumiesięczne przedsięwzięcie porannym jogging'iem. Szybko wyskoczyłam z luźniutkiej piżamy, którą zresztą była duża, koszykarska bluzka z logo Olrandoo Magic i czarne bokserki. No bo przecież nie pokażę się na plaży z takim obwisłym brzuchem, nawet jeśli sam Armani zaprojektował by dla mnie serię strojów kąpielowych to i tak nic nie odwróciłoby uwagi od tych sterczących fałd. Także ten, ospale sięgnęłam ręką po leżącą na parapecie czerwoną w czarne grochy kosmetyczkę i niczym siedem nieszczęść poczłapałam do łazienki, w której spędziłam kolejne pół godziny. Z racji tego, że słoneczko ślicznie dopiekało wcisnęłam się w czarne getry do biegania i tego samego koloru bokserkę. Spod poduszki wyjęłam swojego iPhone'a i rozplątawszy słuchawki pokierowałam się ku dołowi domu, który cały pochłonięty był snem, albo po prostu nikogo nie ma. Intuicyjnie wkroczyłam do kuchni, nie myliłam się. O nieobecności poinformowała mnie mała, różowa karteluszka.
Córcia, zabieram chłopaków na porządne zakupy spożywcze. Mam nadzieję, że poradzisz sobie sama i nie zgubisz się gdzieś w okolicy :D
Kocham, tata !
Po przeczytaniu uśmiechnęłam się półgębkiem i wetknęłam słuchawki do uszu. Dokładnie zamknęłam dom i wypuściłam z budy Bentley'a. Postanowiłam wziąć go ze sobą, jest labladorem a nie amstafem, także nie stanowi on zagrożenia dla ludzi i dzieci w parku, no chyba że zadręczy łaszeniem się. Wyzerowałam stoper i ruszyłam powolnym truchcikiem, a pies dumnie kroczył przede mną na długiej smyczy. Biegnąc rozglądałam się dokładnie po okolicy. Kocham to miejsce. Nie łatwo zapomnieć zakątek w którym spędziło się ponad siedemnaście lat ! Okolica jak zawsze zadbana, zielone trawniki ze starannie wykoszoną trawą, bogate posesje okalające alejkę spowitą w tunelu z przydrożnych kasztanowców. Dopiero dzisiaj spojrzałam sercem a nie oczami jak dotąd. Ciekawe co oni teraz robią ? Oni ? Niegdyś stanowili ułamek mojego życia, dzisiaj ich już nie ma. Louis, Liam, Niall, Zayn .. i Harry. Jak ich życie dalej się potoczyło, tego nie wiem. Najbardziej doskwiera mi jednak fakt, że Lou przestał się do mnie odzywać zaraz po tym jak próba odbudowania przyjaźni z Loczkiem legła w gruzach. Ta męska solidarność ... Sytuacja wytrąciła mnie z równowagi, bo myślałam, że Louie jednak pozostanie bezstronny, ale w końcu to dwaj najlepsi przyjaciele, nie mniej jednak Tommo postąpił bardzo dziecinnie. Powoli czułam jak uchodzi ze mnie nadmiar energii a oddechy stają się płytsze, zwolniłam nieco. Nie w tym rzecz aby przebiec sprintem dwadzieścia metrów a potem iść do sklepu i uczcić to lodem. Ja sobie wolę zwalniać a wytrwać te kilkadziesiąt minut. Wsłuchałam się uważnie w lecącą w moich uszach piosenkę i zaczerpnęłam głośniej powietrze. Bentley biegł do przodu z uszkami postawionymi do góry, był w raju. Zazwyczaj z nim biegami, nikt tak jak on nie zmotywuje do biegania a gdy się zmęczysz to i tak będzie ciągnął.
Zayn ? A co z Malikiem ? Pisaliśmy jakiś czas temu, obiecaliśmy sobie, że to co się działo w Bradford zostanie w Bradford. Nikt chyba nie chce doprowadzić do czegoś, co nie było by korzystne dla każdej ze stron. Jednak pośród tej małej namiętnej gierki ja dalej nie wiem o co Malikowi chodziło przed tym. Co było powodem aroganckiego zachowania Mulata ? Tego nie wiem, może się dowiem.
Biegnąc zaczęłam sobie uświadamiać, że tak na prawdę za tydzień są moje urodziny. Stuknie osiemnastka i co ? Ja dalej będę sobą, będę dzieckiem. Każdy mi mówi, że zmieniłam się wewnątrz, kuzyni non stop dokuczali mi tekstami typu "Skwareczek chyba przysnął sobie w solarium", ewentualnie miałam też uważać, żeby się nie spocić, bo moja twarz mogłaby mi spłynąć. Dowcipne, nie powiem... Moja sprawa jak wyglądam, może taka właśnie się sobie podobam ? Każdy ma swój przepis na siebie, ja znalazłam taki i nic nikomu do tego.
Postanowiłam przysiąść na chwilę, zdziwiło mnie, że pobliskie ławki są o tej porze puste, zazwyczaj w tym momencie mogłabym pomarzyć o wolnym miejscu. Zazwyczaj roi się tu od staruszków spacerujących przy brzegu sadzawki wodnej, pełno było też ulicznych muzyków, ten park ma świetny klimat, ale dzisiaj czuje się jakby cała dobra energia tego miejsca wyparowała. Rozsiadłam się wygodnie i na drewnianym oparciu odchyliłam głowę w tył lustrując falujące pod wpływem błogiego wietrzyku liście. Rozmarzyłam się. Przymknęłam powieki i rozkoszowałam się wspaniałym zapachem kwitnących kwiatów. Z letargu wyrwał mnie czyjś cień nade mną, podskoczyłam szybko.
- Panienko. Nie chciałem przestraszyć...- Człowiek uśmiechnął się przyjaźnie, nie stanowi dla mnie zagrożenia. - Przepraszam, że przeszkodziłem ... ale - Z lekkim uśmiechem się zawahał. - Dopiero co pomalowaliśmy tą ławkę. - Podrapał się nieśmiało po karku, zdębiałam. Serce przyśpieszyło swe bicie, myślałam, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Pośpiesznie zerwałam się i obróciłam się, dotknęłam dłonią pośladków, na których widoczna była ... zielona maź. To by wyjaśniało pusty park. Dlaczego ja mam takie szczęście ? Teraz przez pół miasta będę wracać z zieloną dupą, bosko.
- Wspaniale.- Burknęłam pod nosem.- Yyy to ja już pójdę.- Chwyciłam psa i starałam się na siłę naciągnąć podkoszulek, no ale on też był cały w farbie, bo oparcie !!! Wyprowadzona z równowagi kroczyłam chodnikiem, czując na sobie wzrok wszystkich przechodniów. Mój telefon zaczął wibrować, przyszła wiadomość.
OD : Lou
Zayn ? A co z Malikiem ? Pisaliśmy jakiś czas temu, obiecaliśmy sobie, że to co się działo w Bradford zostanie w Bradford. Nikt chyba nie chce doprowadzić do czegoś, co nie było by korzystne dla każdej ze stron. Jednak pośród tej małej namiętnej gierki ja dalej nie wiem o co Malikowi chodziło przed tym. Co było powodem aroganckiego zachowania Mulata ? Tego nie wiem, może się dowiem.
Biegnąc zaczęłam sobie uświadamiać, że tak na prawdę za tydzień są moje urodziny. Stuknie osiemnastka i co ? Ja dalej będę sobą, będę dzieckiem. Każdy mi mówi, że zmieniłam się wewnątrz, kuzyni non stop dokuczali mi tekstami typu "Skwareczek chyba przysnął sobie w solarium", ewentualnie miałam też uważać, żeby się nie spocić, bo moja twarz mogłaby mi spłynąć. Dowcipne, nie powiem... Moja sprawa jak wyglądam, może taka właśnie się sobie podobam ? Każdy ma swój przepis na siebie, ja znalazłam taki i nic nikomu do tego.
Postanowiłam przysiąść na chwilę, zdziwiło mnie, że pobliskie ławki są o tej porze puste, zazwyczaj w tym momencie mogłabym pomarzyć o wolnym miejscu. Zazwyczaj roi się tu od staruszków spacerujących przy brzegu sadzawki wodnej, pełno było też ulicznych muzyków, ten park ma świetny klimat, ale dzisiaj czuje się jakby cała dobra energia tego miejsca wyparowała. Rozsiadłam się wygodnie i na drewnianym oparciu odchyliłam głowę w tył lustrując falujące pod wpływem błogiego wietrzyku liście. Rozmarzyłam się. Przymknęłam powieki i rozkoszowałam się wspaniałym zapachem kwitnących kwiatów. Z letargu wyrwał mnie czyjś cień nade mną, podskoczyłam szybko.
- Panienko. Nie chciałem przestraszyć...- Człowiek uśmiechnął się przyjaźnie, nie stanowi dla mnie zagrożenia. - Przepraszam, że przeszkodziłem ... ale - Z lekkim uśmiechem się zawahał. - Dopiero co pomalowaliśmy tą ławkę. - Podrapał się nieśmiało po karku, zdębiałam. Serce przyśpieszyło swe bicie, myślałam, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Pośpiesznie zerwałam się i obróciłam się, dotknęłam dłonią pośladków, na których widoczna była ... zielona maź. To by wyjaśniało pusty park. Dlaczego ja mam takie szczęście ? Teraz przez pół miasta będę wracać z zieloną dupą, bosko.
- Wspaniale.- Burknęłam pod nosem.- Yyy to ja już pójdę.- Chwyciłam psa i starałam się na siłę naciągnąć podkoszulek, no ale on też był cały w farbie, bo oparcie !!! Wyprowadzona z równowagi kroczyłam chodnikiem, czując na sobie wzrok wszystkich przechodniów. Mój telefon zaczął wibrować, przyszła wiadomość.
OD : Lou
Dlaczego widzę Cię w środku Londynu z zielona dupą ?! Przyjechałaś ?! Ja nic o tym nie wiem ? Dobra, mniejsza o to. Nie ważne. Udaj, że tego nie przeczytałaś.
Okej, to było dziwne. Podniosłam wzrok znad ekranu i zaczęłam się na boki. Nic nie zwróciło mojej uwagi, olałam i ruszyłam w drogę, kiedy przyszła kolejna wiadomość.
OD : Lou
Jesteś taka tępa, czy tylko udajesz ? Odwróć się.
Jakim prawem on śmie mówić, że jestem rzekomo tępa ? Kim on jest, żeby móc to bezkarnie stwierdzać, co za idiota.
- Sam jesteś tępy. - Odwróciłam się na pięcie i stanęłam z nim twarzą w twarz, miałąm ochotę mu przywalić.
- Jejć, przepraszam czy ty wpadłaś do zbiornika z samoopalaczem, bo z tego co wiem ławki malowali na zielono ... Pojemnik plastiku aż sam się prosi, żeby cię do niego włożyć laleczko.... - Nie wytrzymałam, wymierzyłam mu siarczysty cios w policzek. Syknął i chwycił się za obolałe miejsce, bez dwóch zdań mu się należało.
- Masz trzy sekundy na oddalenie się, nie ręczę za siebie Tomlinson ! - Wycedziłam przez zęby groźnie akcentując każde z tych słów, jego twarz przybrała cwany uśmieszek, skoro chce być okładany, nie ma sprawy.
- Bić potrafisz ? A rozmawiać to już nie ? Oduczyli cię tego ? - Zadawał masę pytań w przeciągu bardzo krótkiego odcinka czasu, dla mnie był to niezrozumiały bełkot.
- A weź ty się ode mnie Tomlinson odpierdol ! Co ja ci zrobiłam ? Podobno miałeś być bezstronny, a co się okazało ? Wielkie gówno, przez duże "gie". Dajcie wy mi raz na zawsze spokój. - Mówiłam rozdrażniona wymachując rękami na różne strony. Gdyby mój wzrok mógł zabijać on dawno by już nie żył.
- Wiesz co ? - Zaśmiał się ironicznie. - Rozmawiając z tobą czuję, że spada mi IQ. Dobrze, że Harry się opamiętał i kogoś znalazł. Papatki. - Pomachał słodko się uśmiechając. Szczęka mi opadła ... Harry kogoś ma ? Miałam ochotę ruszyć biegiem za Louis'em, miałam ochotę zadać mu setki pytań, miałam ochotę zacząć od nowa. Jednak w dalszym ciągu słyszę te trzy słowa "Harry kogoś ma."
~*~
Przepraszam, że piszę dopiero teraz, ale w tamtym tygodniu miałam egzaminy i chciałam się jednak w ostatniej chwili porządnie do nich przygotować. Napisałam dla Was ten rozdział, mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest.
Proszę, chcę zobaczyć ile Was tu jest i czy jest sens jeszcze pisać. Każdy kto przeczyta, proszę, niech zostawi po sobie jakiś ślad.
booooże w końcu ! <3
OdpowiedzUsuńcudowny rozdział.
czekam z niecierpliwością na następny :)
Hej widzę, ze podobnie jak ja przezywalas te katorge :-P rozdział dziwny ale raczej fajny... Tylko wiesz ja to stanę raczej po stronie Tommo a propo lalki itp. ;-D jestem ciekawa co dalej z tego wyjdzie :-) do następnego <3
OdpowiedzUsuńjeeju kochanie cudo<3 ale nie rób z Abbs takiej skwareczki :(( :*
OdpowiedzUsuńNareszcie.. <3 nawet gdybyś dodała za miesiąc, to bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, choć najbardziej zaintrygowały mnie słowa Louisa... hmm.
Mniejsza z tym. Pisz, pisz bo nie mogę się doczekać dalszej części! :)
Pozdrawiam i zapraszam na mojego nowego bloga -> http://give-me-chance-1d.blogspot.com
dsjahdjahgdjhsajkhdkjahjkdahjhjdhkjas *.* Jednak opłacało się czekać ... nie ma co .
OdpowiedzUsuńZdziwiłaś mnie takim powrotem sytuacji . Trzymam ksiuki i prosze pisz dalej bo to ważne .
Wart było czekać to było takie hvbjhvbfjvbvbjjjfkalosdjkcnjcbvksdjbd *O*
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaa <3
OdpowiedzUsuńawwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww !
OdpowiedzUsuńNEXTNEXTNEXT !
Aaaaa tyle na niego czekałam aż się doczekałam :) Kocham twoje opowiadanie :**
OdpowiedzUsuńAwww. ♥
OdpowiedzUsuńOMG !!! Ale się poorbiło ! Dalej ,dalej i pamiętaj o LWWY <3
OdpowiedzUsuńKochamy Cię !
~Monika
♥♥ ojej, dawaj następny :D
OdpowiedzUsuńSzczerze to nie wiem co powiedzieć. Rozdział wspaniały ale brakuje mi ICH razem. Ej weź zrób coś żeby sie spikneli bo nie moge jak oni tak osobno. ;D
OdpowiedzUsuńoj zrobię, zrobię. daj mi jeszcze kilka rozdziałów a spełnię Twoje życzenie xx
Usuńdzięki za rozdział
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadanie - świetnie piszesz!!! :)
Z niecierpliwością czekam na nexta :D
super ! czekam na nexta !
OdpowiedzUsuńPisz pisz
OdpowiedzUsuńaaaaa wreszcie. nie mogłam się doczekac. czy jest sens??? Mówię ci że jest sens.! dalej, dalej, dalej czekamy !!!
OdpowiedzUsuńCudowny !!!! Troche szkoda mi abi bo lou tak po niej pojechal :/ heh ta meska solidarnosc xd blagam ci tylko o jedno nie zrob z abi totalnego plastiku xp I co ty wiecej pisac ... Masz talent i niesamowita wyobraznie ;) N@kao-chan PS Przepraszam za bledy ale pisze z telefonu :/
OdpowiedzUsuńKochana, chwila zamieszania jest potrzebna. :)) Mam wszystko pod kontrolą. Pozdrawiam :**
UsuńDziewczyno nikt cię nigdy nie opuści... z twoimi zdolnościami i takim oto majątkiem...pff.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału JEST ZARĄBISTY!!!Czekałam na niego z wielką nie cierpliwością i się doczekałam.Cudo , cudo , cudo.Kiedy next???
mój Boże !! jak ja się cieszę, że znowu zaczęłaś pisać, tęskniłam ogromnie !!! :*:*:*:* rozdział zajebisty nie mogę doczekać się tego co będzie się działo haha!! xD mam nadzieję, że Harry i Abby znowu będą razem ^^ Kocham Cię :* Asiaaa @love_cookies3 <3
OdpowiedzUsuńNormalnie Cię kocham !
OdpowiedzUsuńEj a Harry rzeczywiście sobie kogoś znalazł , czy Louis tylko tak powiedział ?
Szczerze powiedziawszy Lou miał rację z tym plastikiem , bo mi też średnio podoba się nowa Abby . No ale cóż ..Ty piszesz to opowiadanie i cokolwiek napiszesz i tak wyjdzie świetnie ♥
Zapraszam do mnie :
cassie-and-one-direction.blogspot.com
Jezujezujezu *_*
OdpowiedzUsuńNareszcie wróciła!
Świetny, boski, cudowny!
Pisz dalej dziewczyno, jesteś zajebista! <3
jak zawsze zajebisty rozdział <3 pisz dalej, czekam. <3
OdpowiedzUsuń~ Wika
Mam nadzieję, że warto jeszcze pisać ^^. Rozdział jak zawsze ... cudny -.-
OdpowiedzUsuńooo jaa!
OdpowiedzUsuńdobrze, że jej Louis wygarnął! Już mnie wkurzać zaczynaaa
weny życzę xx
awr piękne :>
OdpowiedzUsuńŚwietny ;p jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńWarto było czekać ;p
Mam nadzieje że Lou tylko tak to sb powiedział i Hazza nikogo nie ma ;p
Jasne że masz pisać ;p
I weź zrób coś z tą Abby żeby była taka jak kiedyś haha :)
Weny życzę i do następnego ;**
Łoo.. Nareszcie. znowu powracasz i to w wspaniałym stylu <3 Extra Rozdział Idę czytać 49 *O*
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetnie! ;D ciekawy zwrot akcji.. ; ) Tak trzymaj!!
OdpowiedzUsuńBoski!
OdpowiedzUsuń